Agnieszka Kozłowska-Piasta
("Projektor" - 5/2015)
Nasze instytucje kulturalne
zwykle nie rozpieszczają mieszkańców podczas wakacji. Po mocnym akcencie
kulturalno-komercyjnym, jakim jest Święto Kielc na początek, licznej, ale mało
widowiskowej ofercie zajęć warsztatowych dla dzieci, a także tradycyjnym
Festiwalu Harcerskim, w sierpniu w Kielcach (kulturalnie) dzieje się niewiele.
Ten trend po raz pierwszy – i mam nadzieję, że to będzie pierwszy raz z wielu –
postarał się przełamać Teatr Lalki i Aktora „Kubuś”.
![]() |
Fot. Bartek Warzecha |
Dzięki zorganizowanemu po raz pierwszy Wakacyjnemu
Festiwalowi Sztuki Hurra!Art!, mali i więksi mieszkańcy naszego miasta mieli
okazję uczestniczyć w ważnych i ciekawych wydarzeniach kulturalnych i
artystycznych. I to na dodatek przez trzy weekendy sierpnia.
Widzowie
mogli przekonać się, jaki jest współczesny polski teatr lalkowy i to w tym
najlepszym wydaniu. Do Kielc przyjechały teatry z całej Polski i zaprezentowały
jedne z najciekawszych przedstawień sezonu. Od kameralnej, subtelnej i interaktywnej
opowieści o uczuciach z Białostockiego Teatru Lalek („Robot i Motylek”), przez
filologiczno-teatralne zabawy słowami z Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu (dwie
części „Choć na słówko”), filozoficzno-terapeutyczne wynurzenia o życiu i
śmierci w wykonaniu aktorów Teatru 21 („Śmiertelnie trudna gra”), bajkę dla
najmłodszych z wałbrzyskiego teatru („Naj”), opowieść z Miejskiego Teatru
„Miniatura” w Gdańsku o nie poddającym się przeciwnościom losu odmieńcu
(„Brzydkie kaczątko”), po feministyczną opowieść o podziale ról w rodzinie i
potrzebach współczesnych kobiet, którą zaprezentował Wrocławski Teatr Lalek
(„Skarpety i papiloty”).
Hurra!Art!
nie był jedynie wakacyjnym przeglądem spektakli lalkowych dla dzieci. Program
wypełniły liczne warsztaty, dyskusje, czytania sztuk i pokazy filmowe. Mali
mogli tworzyć muzykę, popróbować, jak w teatrze robi się pioruny i na czym
polega teatr cieni, zaprojektować idealny teatr dla dzieci, stworzyć własny
szyfr czy rebusy ruchowe. Duzi – nauczyć się, jak kreatywnie spędzać czas z
dziećmi i jak ich słuchać. Dzięki współpracy z organizatorami festiwalu „Złote
Mrówkojady” w programie znalazły się projekcje krótkometrażowych filmów dla
dzieci – tych animowanych i tych aktorskich – nakręconych na całym świecie
przez offowych twórców.
Dyskutowano
także o teraźniejszości i przyszłości teatrów dla dzieci, podkreślając rolę
pedagogiki i edukacji teatralnej, familijności, która pozwala zaktywizować nie
tylko publiczność dziecięcą, ale i rodziców. Teatr to już nie miejsce biernego
konsumowania spektaklu, gdzie jedyną informacją zwrotną widowni stają się brawa
i ewentualnie przysłane do teatru prace plastyczne. Spektakl staje się
pretekstem do wymiany myśli, budzenia wrażliwości, pozwala uruchomić rozmowę z
dziećmi, buduje wspólnotę, daje szansę spotkania z innymi poglądami, osobami.
Festiwal
Hurra!Art! pokazał, że teatr dla dzieci już dawno przestał być teatrzykiem –
miejscem, gdzie możemy posłać dziecko dla rozrywki, a tę godzinę zagospodarować
na plotki z koleżanką (choć niestety w Kielcach nawet na premierach niektórzy
nadal tak robią). To miejsce, który uczy świata wartości, przypomina dorosłym,
jak to jest być dzieckiem: naiwnym, ufnym i ciekawym świata. To miejsce nie
istniejące w oderwaniu od rzeczywistości. Teatry lalkowe nie pokazują już
ramot, pokrytych kurzem bajek, jakie opowiadały swoim wnukom babcie 200 lat
temu. Teatr dla dzieci porusza ważne tematy: inności i dyskryminacji, uczuć i
emocji, miejsca kobiety i matki we współczesnym świecie, śmierci, nieodłącznie
towarzyszącej nam w życiu. Dodatkowo robi to w ciekawej artystycznie formie. „W
„Brzydkim kaczątku” historię opowiadano dzięki dwóm wiekowym rzutnikom
wyświetlającym obrazy na folii, a aktorzy na oczach widzów tworzyli wszystkie
dźwięki i odgłosy. Opowieść o śmierci przedstawili uczniowie i absolwenci
Zespołu Społecznych Szkól Specjalnych „Dać Szansę” – osoby z zespołem Downa i
autyzmem.
Hurra!Art!
to pierwszy w pełni profesjonalny i poważny – za program odpowiadała Justyna
Czarnota pedagog teatru i odpowiedzialna za program „Lato w teatrze”
koordynowany przez Instytut Teatralny im. Raszewskiego – projekt artystyczny
tej skali dla dzieci w naszym mieście. Festiwal stał się nie tylko szansą na
poznanie polskiego teatru lalkowego, ale także poważną propozycją na mądre
spędzanie wakacyjnych weekendów z dziećmi. Festiwal po raz kolejny szeroko
otworzył drzwi kieleckiego teatru dla spędzających wakacje w mieście, dla tych,
którzy dostęp do kultury mają utrudniony i także dla tych, którzy po prostu lubią
teatr. Podsumowujący wydarzenie dyrektor Kubusia Robert Drobniuch stwierdził,
że impreza spotkała się z dobrym przyjęciem, a opinie uczestników spotkań mile
zaskoczyły organizatorów. Co prawda frekwencja – 1500 odbiorców na
200-tysięczne miasto nie jest może oszałamiająca, ale należy pamiętać, że to
pierwsza tego rodzaju impreza i że następne – dzięki udanej pierwszej edycji –
przyciągną większą widownię.
Festiwal
pokazał coś jeszcze: że kielecki teatr nie zwalnia tempa, konsekwentnie
dobijając do polskiej czołówki scen lalkowych, zarówno jeśli chodzi o
przedstawienia, jak i całą okołoteatralną działalność. Bo – przynajmniej moim
zdaniem – na miano lidera na lokalnym rynku instytucji kultury – już zasłużył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz