Agnieszka Kozłowska-Piasta
("Projektor" - 6/2014)
Znana prawda mówi, że zaczynamy cenić to, co mamy
dopiero wtedy, gdy to stracimy. W codziennej pogoni często nie zauważamy, jak
zmieniają się pory roku, nie doceniamy momentów, spędzanych z najbliższymi,
blokujemy swoje prawdziwe emocje, starając się niezbyt wyróżniać z otoczenia. O
urokach życia, uczuciach, stanowiących istotę człowieczeństwa, naszych
zmysłach, pozwalających nam smakować rzeczywistość opowiada najnowszy spektakl
w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” – „Kosmiczna sprawa”.
![]() |
Fot. Bartek Warzecha |
Sztukę
napisała, a potem wyreżyserowała Agata Biziuk. Ta sama, która kilka lat temu w
kieleckim teatrze wprowadzała dzieci w świat mieszkających na działce „Robali”.
Tym razem autorka postanowiła zafundować najmłodszym wyprawę w kosmos, na
planetę, gdzie żyją wyprane z emocji Mózgi i Móżdżki. Zainteresowane kwestią
uczuć stwory wyruszają w wyprawę na Ziemię, aby poznać Wroga – ludzi, zebrać
materiał badawczy, a potem unicestwić planetę. Misją dowodzi najważniejszy Mózg
(w tej roli świetny – trochę straszny, trochę śmieszny Michał Olszewski).
Międzyplanetarny
wymiar opowieści doskonale podkreśla scenografia i kostiumy. Krzysztof
Kiziewicz prawie do zera opróżnił scenę, dodając jedynie niewielkie elementy o
geometrycznych kształtach, symbolizujące planety, statki kosmiczne. W
centralnym punkcie stoi parawan symbolizujący pokój dziecięcy – doskonały do
multimedialnych projekcji. W kosmiczny klimat wpisały się także autorki
kostiumów. Katarzynie Pielużek i
Natalii Marii Mleczak należą się brawa zwłaszcza za mocno pofałdowane i miękkie
jak kołderki kostiumy stworzeń z innej planety.
Móżdżki
na Ziemi – oczywiście w „ludzkim” kamuflażu typowej rodziny z synem i psem –
poznają typowych przedstawicieli klasy średniej: dużo zarabiającego tatę,
niepracującą mamę, która uwielbia plotki, kolorowe magazyny, a nie gotuje i nie
sprząta, bo ją na to stać. Ziemianie mieszkają w domku na przedmieściach i
starają się jak najlepiej wypaść przed sąsiadami. Sen z powiek spędza im tylko
córka – zbuntowane dziewczę, które od zabawy z rówieśnikami woli siedzenie w
swoim pokoju.
W
bajkach już tak jest, że są dobrzy i źli bohaterowie. Ci dobrzy wygrywają, źli
ponoszą zasłużoną karę. W sztuce Agaty Biziuk nie ma jednoznaczności. Wszyscy
są trochę dobrzy, a trochę źli. Matka zamiast poznać przyczynę dziwnego
zachowania córki, martwi się bardziej o to, co powiedzą sąsiedzi, ojciec marzy
tylko o tym, aby jego pociecha chodziła w sukienkach. W konfrontacji z chłodno
kalkulującymi mózgami okazują się jednak lepsi, bo ludzcy.
Obcy
wykonują swoją misję zniszczenia planety, lecz z czasem – coraz bardziej
zachwyceni ziemskim życiem - zaczynają bronić jej mieszkańców. Jedynie
diaboliczny Móżdżek wcielony w psa, z uporem dąży do zagłady, ale przyczyna
jest prozaiczna: z powodu ziarenek w nosie i uszach nie czuje zapachów i
niezbyt dobrze słyszy.
Morał
opowieści jest jasny: to, kim jesteśmy i co mamy, sprawia, że powinniśmy
cieszyć się życiem, zachwycać otaczającym nas światem i nie pozwolić odebrać
sobie emocji i uczuć. Te dobre nas uszczęśliwią, a złe… zawsze możemy zamienić
na dobre. To przesłanie z pewnością odczytają dorośli, którzy dodatkowo mogą w
krzywym zwierciadle obejrzeć współczesne relacje rodzinne, posłuchać monologu
Móżdżka-Psa (groźna i straszna Ewa Lubacz) o konieczności pójścia pod prąd i
manifestowania swojej indywidualności. A czy odczytają je dzieci? Przez
niejednoznaczność postaci i pewne niedopowiedzenia (nie wiemy do końca,
dlaczego miła Agnieszka zaczęła nagle gryźć i nienawidzić swoich rówieśników)
mogą mieć z tym kłopoty. Myślę, że autorka wysoko stawiając dzieciom poprzeczkę
wiedziała, co robi. W końcu nasza codzienność nie jest biało-czarna. Im
szybciej nasze dzieci nauczą się rozróżniać odcienie szarości, tym lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz