niedziela, 31 lipca 2016

„Kubuś” walczy na jubileusz (60-lecie Teatru Lalki i Aktora "Kubuś")

Agnieszka Kozłowska-Piasta
("Projektor" - 3/2016)
Przez wielu pełnoletnich lekceważony jako miejsce rozrywki dla dzieci, niedoceniany, bo przecież daje radość tylko niedorosłym, traktowany niepoważnie, bo opowiada bajki. Kielecki Teatr Lalki i Aktora „Kubuś”, choć lekko i często nazywany najwyżej „teatrzykiem”, może pochwalić się 60-letnią historią.

Fot. Bartek Warzecha
Nic dziwnego, że jubileuszowe propozycje teatru są przeznaczone raczej dla dorosłych. Kochany przez dzieci teatr musi walczyć, aby także w świecie dorosłych zasłużyć na miano najstarszej i najważniejszej instytucji kulturalnej dla najmłodszych w mieście.

Swą okrągłą rocznicę „Kubuś uczcił” publikacją książkową oraz słuchowiskiem radiowym. „Forma-barwa-faktura” Kamila Kopani to próba analizy historii teatru widzianej przez pryzmat scenografów i scenografii powstających do licznych "kubusiowych" spektakli. Słuchowisko „Nasz teatr” opowiada o założycielu teatru Stefanie Karskim i mrocznych, trudnych pierwszych latach działalności kieleckiej sceny.

Kamil Kopania „Forma-barwa-faktura”

Niepozorna rozmiarem książka to solidna dawka wiedzy o historii kieleckiego teatru, opowiedziana jednak zupełnie inaczej niż dotychczas. Bogata w źródła i przypisy pozycja pokazuje głównie scenografie do spektakli, ale nie pod kątem „teatralnym”, lecz bardziej plastycznym. Kopania dopatruje się związków pomiędzy dekoracjami i lalkami, a inną plastyczną działalnością ich twórców. Wspomina tych, którzy – jego zdaniem – odegrali kluczową rolę w historii kieleckiego „Kubusia”: Helenę Naksianowicz, Adama Kiliana, Alexandra Andrzeja Łabińca, Joannę Braun i Mikołaja Maleszę oraz Urszulę Kubicz-Fik.

Nie boi się odważnych skojarzeń, poszukując paraleli pomiędzy ich działalnością plastyczną a scenograficzną. W naturalnych kolażach Naksianowicz znajduje nie tylko umiłowanie do różnych struktur, faktur, barw, ale także umiejętność organizacji i przestrzeni i zamiłowanie do natury, które także widoczne były w jej projektach scenograficznych. Choć nie była eksperymentatorką, jej realistyczne lalki teatralne przemawiały do dziecięcej publiczności, gwarantując widzom spektakli „kubusiowych” magiczne i niezapomniane przeżycia. Kopania zauważa także konieczność scalenia dorobku jednej z pierwszych scenografek. 

U Adama Kiliana dopatruje się inspiracji sztuką ludową, potraktowaną nie jako zbiór motywów do odtworzenia dla folklorysty, ale działalność szczerą, autentyczną i niezwykle bogatą estetycznie. Obserwując twórczość malarską Alexandra Andrzeja Łabińca dostrzega ekspresję, dynamiczność, analizując scenografie Joanny Braun – umiłowanie do malowania nastroju za pomocą barw. Mikołaj Malesza to dla Kopani przede wszystkim artysta, który zarówno w sztukach plastycznych jak i scenografiach realizuje swoją wizję świata, kiedyś ekspresyjnego, bałaganiarskiego i przesyconego barwami, współcześnie uporządkowanego, stonowanego i „miękkiego”. Kopania docenia także pracę scenografki Urszuli Kubicz-Fik, a zwłaszcza twórcze i niestereotypowe czerpanie motywów z obcych, często bardzo odległych kultur.

„Forma-barwa-faktura” to nie tylko analiza scenografii. To także dobitna i bezpośrednia ocena kondycji kieleckiej sceny, a raczej niesłychanie trudnych warunków, w jakich egzystuje od samego początku. Brak odpowiedniego budynku, zaplecza, brak wsparcia przez lata ze strony władz, aby tę sytuację zmienić – Kamil Kopania punktuje zaniechania i zaniedbania, które wpływają na pozycję naszego „Kubusia” nie tylko w Kielcach, ale i w całej Polsce.

Szkoda, że ta dobrze napisana analiza ma jeden wydawniczy minus. Czytając o scenografii ma się ochotę poszukać opisywanych treści – detali, faktur, szkiców, kresek, barw - na reprodukcjach i fotografiach. Dużo z nich jest jednak zbyt mała, co dla czytelników może być sporą niedogodnością.

„Nasz teatr”

Majątek mieścił się w dwóch walizkach. Na spektakle zespól docierał pieszo, furmanką, koleją lub autobusem, a aktorzy pracowali społecznie. O tych mrocznych, choć romantycznych czasach początków kieleckiego „Kubusia” opowiada słuchowisko radiowe przygotowane z okazji jubileuszu kieleckiej sceny.

Amatorski zespół nie przetrwałby długo w takich warunkach, gdyby nie osoba założyciela, pomysłodawcy i ideologa kieleckiego „Kubusia” Stefana Karskiego. Swojego głosu użyczył tej postaci Adam Woronowicz, znany ze spektakli Grzegorza Jarzyny, filmowej roli księdza Jerzego Popiełuszki, czy niezwykle wyrazistej postaci pułkownika UB w serialu „Czas honoru”. Karski w słuchowisku to wizjoner, człowiek czystego serca i niezły uparciuch, który dobro teatru, a co za tym idzie – dobro dzieci – stawia ponad wszystko. Teatralną misję traktuje niezwykle dojrzale, poważnie i odpowiedzialnie. Szczery do bólu, gdy zostaje skonfrontowany z „dorosłym” światem partii, zgód, uprawnień, układów i układzików staje się bezbronny jak dziecko.

Okazuje się, że nawet amatorski teatrzyk dla dzieci nie uchronił się od nacisków władzy, konieczności partyjnej przynależności, a misja założyciela teatru niekoniecznie pokrywa się z planami zespołu. Komórka partyjna to nie tylko sposób na przetrwanie i upaństwowienie „Kubusia”. To – dla niektórych metoda – aby umniejszyć rolę Karskiego, rozegrać własną grę, w której, to nie dobro teatru staje się najważniejsze, ale prywatne czy polecone interesy. Te dylematy, relacje międzyludzkie, kłótnie, dobrze rozegrali aktorzy: gościnnie Patryk Pietrzak i Robert T. Majewski oraz partnerujący im członkowie zespołu „Kubusia”: Magdalena Daniel, Ewa Lubacz, Błażej Twarowski oraz Agata Sobota i Michał Olszewski. 

Założenie i pierwsze lata istnienia „Kubusia” nie były kolejną bajką, którą można opowiadać dzieciom do poduszki. Autorka scenariusza, dramatopisarka Elżbieta Chowaniec i reżyser słuchowiska, obecny dyrektor Robert Drobniuch stworzyli ponadczasową opowieść dla dorosłych o trudnych wyborach, pozostawaniu w zgodzie z samym sobą i cenie, jaką trzeba zapłacić za bezkompromisowość i wierność ideałom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz