Agnieszka
Kozłowska-Piasta
("Projektor" - 3/2016)
Przez wielu pełnoletnich lekceważony jako miejsce
rozrywki dla dzieci, niedoceniany, bo przecież daje radość tylko niedorosłym,
traktowany niepoważnie, bo opowiada bajki. Kielecki Teatr Lalki i Aktora
„Kubuś”, choć lekko i często nazywany najwyżej „teatrzykiem”, może pochwalić
się 60-letnią historią.
![]() |
Fot. Bartek Warzecha |
Nic dziwnego, że jubileuszowe propozycje teatru są
przeznaczone raczej dla dorosłych. Kochany przez dzieci teatr musi walczyć, aby
także w świecie dorosłych zasłużyć na miano najstarszej i najważniejszej
instytucji kulturalnej dla najmłodszych w mieście.
Swą
okrągłą rocznicę „Kubuś uczcił” publikacją książkową oraz słuchowiskiem
radiowym. „Forma-barwa-faktura” Kamila Kopani to próba analizy historii teatru
widzianej przez pryzmat scenografów i scenografii powstających do licznych
"kubusiowych" spektakli. Słuchowisko „Nasz teatr” opowiada o
założycielu teatru Stefanie Karskim i mrocznych, trudnych pierwszych latach
działalności kieleckiej sceny.
Kamil Kopania „Forma-barwa-faktura”
Niepozorna
rozmiarem książka to solidna dawka wiedzy o historii kieleckiego teatru,
opowiedziana jednak zupełnie inaczej niż dotychczas. Bogata w źródła i przypisy
pozycja pokazuje głównie scenografie do spektakli, ale nie pod kątem
„teatralnym”, lecz bardziej plastycznym. Kopania dopatruje się związków
pomiędzy dekoracjami i lalkami, a inną plastyczną działalnością ich twórców.
Wspomina tych, którzy – jego zdaniem – odegrali kluczową rolę w historii
kieleckiego „Kubusia”: Helenę Naksianowicz, Adama Kiliana, Alexandra Andrzeja
Łabińca, Joannę Braun i Mikołaja Maleszę oraz Urszulę Kubicz-Fik.
Nie
boi się odważnych skojarzeń, poszukując paraleli pomiędzy ich działalnością
plastyczną a scenograficzną. W naturalnych kolażach Naksianowicz znajduje nie
tylko umiłowanie do różnych struktur, faktur, barw, ale także umiejętność
organizacji i przestrzeni i zamiłowanie do natury, które także widoczne były w
jej projektach scenograficznych. Choć nie była eksperymentatorką, jej
realistyczne lalki teatralne przemawiały do dziecięcej publiczności,
gwarantując widzom spektakli „kubusiowych” magiczne i niezapomniane przeżycia.
Kopania zauważa także konieczność scalenia dorobku jednej z pierwszych
scenografek.
U
Adama Kiliana dopatruje się inspiracji sztuką ludową, potraktowaną nie jako
zbiór motywów do odtworzenia dla folklorysty, ale działalność szczerą,
autentyczną i niezwykle bogatą estetycznie. Obserwując twórczość malarską
Alexandra Andrzeja Łabińca dostrzega ekspresję, dynamiczność, analizując
scenografie Joanny Braun – umiłowanie do malowania nastroju za pomocą barw.
Mikołaj Malesza to dla Kopani przede wszystkim artysta, który zarówno w
sztukach plastycznych jak i scenografiach realizuje swoją wizję świata, kiedyś
ekspresyjnego, bałaganiarskiego i przesyconego barwami, współcześnie
uporządkowanego, stonowanego i „miękkiego”. Kopania docenia także pracę
scenografki Urszuli Kubicz-Fik, a zwłaszcza twórcze i niestereotypowe czerpanie
motywów z obcych, często bardzo odległych kultur.
„Forma-barwa-faktura”
to nie tylko analiza scenografii. To także dobitna i bezpośrednia ocena
kondycji kieleckiej sceny, a raczej niesłychanie trudnych warunków, w jakich
egzystuje od samego początku. Brak odpowiedniego budynku, zaplecza, brak
wsparcia przez lata ze strony władz, aby tę sytuację zmienić – Kamil Kopania
punktuje zaniechania i zaniedbania, które wpływają na pozycję naszego „Kubusia”
nie tylko w Kielcach, ale i w całej Polsce.
Szkoda,
że ta dobrze napisana analiza ma jeden wydawniczy minus. Czytając o scenografii
ma się ochotę poszukać opisywanych treści – detali, faktur, szkiców, kresek,
barw - na reprodukcjach i fotografiach. Dużo z nich jest
jednak zbyt mała, co dla czytelników może być sporą niedogodnością.
„Nasz teatr”
Majątek
mieścił się w dwóch walizkach. Na spektakle zespól docierał pieszo, furmanką,
koleją lub autobusem, a aktorzy pracowali społecznie. O tych mrocznych, choć
romantycznych czasach początków kieleckiego „Kubusia” opowiada słuchowisko
radiowe przygotowane z okazji jubileuszu kieleckiej sceny.
Amatorski
zespół nie przetrwałby długo w takich warunkach, gdyby nie osoba założyciela,
pomysłodawcy i ideologa kieleckiego „Kubusia” Stefana Karskiego. Swojego głosu
użyczył tej postaci Adam Woronowicz, znany ze spektakli Grzegorza Jarzyny,
filmowej roli księdza Jerzego Popiełuszki, czy niezwykle wyrazistej postaci
pułkownika UB w serialu „Czas honoru”. Karski w słuchowisku to wizjoner,
człowiek czystego serca i niezły uparciuch, który dobro teatru, a co za tym
idzie – dobro dzieci – stawia ponad wszystko. Teatralną misję traktuje
niezwykle dojrzale, poważnie i odpowiedzialnie. Szczery do bólu, gdy zostaje
skonfrontowany z „dorosłym” światem partii, zgód, uprawnień, układów i
układzików staje się bezbronny jak dziecko.
Okazuje
się, że nawet amatorski teatrzyk dla dzieci nie uchronił się od nacisków
władzy, konieczności partyjnej przynależności, a misja założyciela teatru
niekoniecznie pokrywa się z planami zespołu. Komórka partyjna to nie tylko
sposób na przetrwanie i upaństwowienie „Kubusia”. To – dla niektórych metoda –
aby umniejszyć rolę Karskiego, rozegrać własną grę, w której, to nie dobro
teatru staje się najważniejsze, ale prywatne czy polecone interesy. Te
dylematy, relacje międzyludzkie, kłótnie, dobrze rozegrali aktorzy: gościnnie Patryk
Pietrzak i Robert T. Majewski oraz partnerujący im członkowie zespołu
„Kubusia”: Magdalena Daniel, Ewa Lubacz, Błażej Twarowski oraz Agata Sobota i
Michał Olszewski.
Założenie
i pierwsze lata istnienia „Kubusia” nie były kolejną bajką, którą można opowiadać
dzieciom do poduszki. Autorka scenariusza, dramatopisarka Elżbieta Chowaniec i
reżyser słuchowiska, obecny dyrektor Robert Drobniuch stworzyli ponadczasową
opowieść dla dorosłych o trudnych wyborach, pozostawaniu w zgodzie z samym sobą
i cenie, jaką trzeba zapłacić za bezkompromisowość i wierność ideałom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz