Paweł
Chmielewski
("Projektor" - 1/2014)
Czytając dramat Anny Błachuckiej „Ostatni chłop”
przywołałem cytat z wcześniejszego o 50 lat tekstu „Kondukt” Bohdana
Drozdowskiego: U nas na wsi, panie, to wielka rzecz. Kurewstwo dobre w
mieście, między domami, jak taki tłum, człowiek człowieka nie zna. Na wsi
inaczej. Pozostajemy wciąż na obszarze archipelagu tradycyjnej, twardej,
chłopskiej etyki.
To etyka fascynująca polskich romantyków zapatrzonych
w traktaty Herdera, piątego wieszcza Wyspiańskiego czy twórcę współczesnego
reportażu literackiego – Stanisława Reymonta („Pielgrzymka do Jasnej Góry”).
Etyka pozwalająca inteligentowi, szlachcicowi, „miastowemu” przeglądać się w
niej jak w lustrze. Pamiętajmy jednak, że zarówno w mickiewiczowskich
„Dziadach” czy „Weselu” Wyspiańskiego, drapieżnych dramatach Jana Augusta
Kisielewskiego („W sieci”) wyrastające z ludowych korzeni tradycja i moralność
traktowane były instrumentalnie.
To ledwie pretekst dla rozważań historiozoficznych,
narzędzie ideowe. Gdyby Mickiewicz urodził się we Francji znalazły drogę
podobną do Chateaubrianda. Zamiast wileńsko-kowieńskiego kmiecia mielibyśmy
szlachetnego dzikusa. To tylko sztafaż. Realna chłopskość, traktowana poważnie
pojawia się w polskiej literaturze (zatem również w dramacie) dopiero po II
wojnie światowej.
„Ostatni chłop”, którego fragmenty przeczytali w
Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej w Kielcach Mirosław Bieliński i Szczęsny
Wroński, to tekst dramatyczny przynależący do nurtu, którego najwybitniejszymi
przedstawicielami są: Tadeusz Nowak, Julian Kawalec, Marian Pilot i Wiesław
Myśliwski. Nurtu ukazującego – w tytule słynnego eseju Myśliwskiego – „kres
kultury chłopskiej”.
Na styku z ideologią, nowoczesnością,
postmodernistycznym korporacjonizmem ulega erozji tradycyjny system wartości,
kultywowane od wieków przywiązanie do ziemi, religii, uświęconego porządku.
Anna Błachucka stosuje tu chwyt znany z „Emigrantów” Mrożka – zderzenia chłopa
z inteligentem. Spotkanie w sanatorium doktora filozofii (nie wiem tylko
dlaczego decentrysty, gdy jego poglądy to raczej determinizm) Andrzeja
Korycińskiego z Franciszkiem Bąkiem (tytułowy bohater), to nie tylko pretekst
do oskarżenia współczesności, ale jasny przekaz: w obliczu ginącej i obcej dla
niego tradycji przybysz z miasta staje się bezradny. Metamorfoza moralna
cynika, powrót do religii, namysł nad własnym życiem. Autorka stara się
przekonać widza, że ocalić nas może tylko powrót do korzeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz