Agnieszka Kozłowska-Piasta
("Projektor" - 4/2015)
![]() |
Fot. Bartek Warzecha |
Czy miłość zawsze jest czerwona? Jak poznać, co jest
zielone? Czy kolory istnieją także w nocy? Czy można je poczuć zamiast
zobaczyć? Jak poradzić sobie, gdy jest się innym? Czy warto ukrywać swoją
wyjątkowość i jak znaleźć w sobie odwagę na bycie sobą? Odpowiedzi na wiele
trudnych, skomplikowanych pytań szuka bohater „Białego klauna” najnowszej
premiery w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” według książki chorwackiego pisarza Damira
Miloša.
W tej niemal filozoficznej opowieści o
dorastaniu i dojrzewaniu, przyrównywanej do „Małego księcia” – wyreżyserowanej
przez Ewę Piotrowską do scenariusza Anety Wróbel – dużą rolę odegrała w
kieleckiej prapremierze warstwa wizualna. Scenografia Ewy Woźniak i Aleksandra
Janasa oraz projekcje komputerowe Janasa i Pawła Szarzyńskiego z kolektywu
kilku.com – naprawdę robiły wrażenie. Pomysłowa ściana, która staje się leśnym
drzewem, pokojem z łóżkiem, a przede wszystkim ekranem do świetnych i
przemyślanych animacji oraz tłem do świateł i tęczowych cieni, rzucanych przez
teatralne reflektory, pozwala poczuć wyjątkowość i magiczność tej opowieści.
Scenografia traciła barwy, gdy na scenie pojawiał się chłopiec nie widzący
kolorów, aby za chwilę z powrotem je odzyskać, gdy
dołączali do niego inni.
Mimo oszałamiającej warstwy wizualnej
spektakl nie zachwyca. Być może sprawiła to adaptacja i próba zmieszczenia w
spektaklu zbyt wielu wątków z bogatej prozy Miloša. O ile książka jest
opowieścią o szukaniu swojej drogi, o tyle spektakl utknął gdzieś między
bajkową opowieścią z fantastycznym przygodami i bohaterami a filozoficzną
przypowieścią o dorastaniu. Być może problem tkwi także w nierównej grze
aktorskiej. Debiutujący na kieleckiej scenie w roli chłopca Błażej Twarowski
poradził sobie z zadaniem. Niewidomy starzec Andrzeja Matysiaka był zbyt
jednowymiarowy jak na przewodnika duchowego i nauczyciela życia, a śniący się
chłopcu Smok głównie ryczał i straszył. Ekipa klaunów była mało wyrazista
(Zdzisław Reczyński, Małgorzata Sielska, Mikołaj Biernacki i Jolanta Kęćko), a
Magdalena Daniel jako dziewczyna raz zachowywała się jak kilkulatka, a w innym
momencie jak dorastający podlotek. Być może po prostu się czepiam, ale to
pierwszy spektakl w tym sezonie w kieleckim teatrze, który moje 9-letnie dzieci
przyjęły bez większych emocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz